
Ten wpis powstaje już od kilku tygodni. Niemalże każdego dnia go zmieniam. Coś dodaję, coś wykreślam. W zależności od stanu umysłu i ducha. I za każdym razem, gdy miał się on pojawić na blogu, ja w ostatniej chwili zmieniałam zdanie. Jest to już jednak moment, by ujrzał światło dzienne.
Mędrkowanie, filozofowanie na blogu kompletnie mi nie wychodzi. I może dobrze, bo Frajda nie na tym polega. Nie potrafię jednak wrócić do mojego kolorowego, frajdowego świata zanim nie podzielę się z Wami tym co wydarzyło się w moim życiu w ostatnim miesiącu i jakie towarzyszyły i towarzyszą temu emocje. A jest ich cała masa.
W przedostatni dzień sierpnia wróciłam z rodzinnej, samochodowej wyprawy po Austrii, Czechach i Polsce. To były fantastyczne trzy tygodnie spędzone tylko z rodziną. Pełne przygód, historii z życia Austriaków, Habsburgów, Mozarta czy Gustava Klimta. Bez internetu, stresu, zobowiązań, problemów. Wróciłam bardzo szczęśliwa, z ogromnym ładunkiem pozytywnej energii, gotowa obdzielać nią każdego napotkanego człowieka. Chciało mi się głosić wszystkim jaki świat jest piękny, zaskakujący i intrygujący. Wkrótce ponownie mnie zaskoczył mnie, ale nie tak ...