
Ostatnio odbyłam interesującą rozmowę z kolegą, miłośnikiem wszelakich podróży. Jakoś tak zeszło nam na Bieszczady. Rozmawiamy, rozmarzeni wspominamy każdy własną historię. Opowiadam o swojej pierwszej przygodzie w tych górach i nagle słyszę:
- Ty? Wędrowałaś z plecakiem i z namiotem na plecach do tego korzystając z autostopu? - rzekł z niedowierzaniem.
- A tak! A czemu nie? Wyglądam na kogoś, kto nie lubi takich przygód? - odpowiedziałam zdumiona.
Uwielbiam przygody i nowe wyzwania. I tak naprawdę nie lubię oceniać czegoś, zanim tego nie spróbuję. Staram się nie mówić, że coś jest nie dla mnie, zanim się osobiście nie przekonam, że tak rzeczywiście jest. A jeśli życie podsuwa mi propozycje, stwarza szanse doświadczania czegoś nowego to czemu nie? Nazywam to smakowaniem życia, kolorowaniem go. Nawet jeśli to chwila, z pozoru niewielka przygoda, małe wydarzenie, warto próbować, dać się ponieść.
Tak było i w tym przypadku, gdy zadzwoniła do mnie Ania, właścicielka Portu Brzeźno, z propozycją wystąpienia przed gośćmi parku linowego. Właśnie planowała Dzień Dziecka w parku i wpadła na pomysł, by zabawę na trasach umilić moimi opowieści...