
Siedzę i ryczę. I nie mogę zrozumieć, dlaczego tak późno obejrzałam film Miloša Formana Amadeusz. Arcydzieło. Ryczę tak, jak płakał scenarzysta filmu, Peter Shaffer, w jedynym drewnianym budynku opery zachowanej w Europie Środkowej, w Pradze, w którym kręcone były sceny z operą Don Giovani, gdy dowiedział się, że to właśnie dokładnie w tym miejscu sam Mozart dyrygował orkiestrą podczas premiery Don Giovanniego. To wywołało uczucie pokory i szacunku dla tego miejsca. Tam jakby unosił się duch kompozytora - mówili aktorzy. To tak jak z naszą podróżą do Wiednia. W drodze do miasta czytaliśmy głównie o twórczości Straussów, o słynnych wiedeńskich balach, o walcu Nad pięknym, modrym Dunajem, ale na miejscu mieliśmy wciąż wrażenie, że to właśnie duch samego Amadeusza unosi się gdzieś nad nami. Twórcy filmu wyznali także, że muzyka stała się trzecim bohaterem filmu, zaraz obok Mozarta i Salieriego. I tu znów sytuacja miała się tak jak podczas naszej podróży do Wiednia. Do miasta jechałam zakochana w Straussach, a już w samym mieście rozkochałam się w Mozarcie. Nie tylko ja. Mąż i dzieci też. Był z nami wszędzie, podczas całej reszty naszych wak...