Już do Was wracam. Wracam po krótkiej przerwie. Ostatnio postów nie było, bo pracowałam nad wprowadzeniem drobnych zmian na stronie oraz nowymi projektami, o których wkrótce się dowiecie. Ale już wracam, wracam w ślizgu. A gdzie ja się tak ostatnio ślizgałam? Na ślizgawkach w Hali Olivia. Przyznam, że urodziłam się w Trójmieście i tu mieszkam, ale w Hali Olivia miałam przyjemność być po raz pierwszy. Zlikwidowano lodowisko w Sopocie, które tak lubiłyśmy, więc postanowiłam zabrać moje dwie starsze córy (6, 5 i prawie 8 lat) na łyżwy właśnie tam. Oto nasza krótka relacja i wrażenia z tego wypadu.
Wybrałyśmy się tam dwa tygodnie temu w niedzielę na jazdę o godzinie 13.30. Na miejscu byłyśmy dużo wcześniej, bo około 12.45. Dzięki temu nie stałyśmy w kolejce do kasy i do punktu, w którym wypożycza się łyżwy (bo to dwie oddzielne kolejki). Chwilę później przybyło już wielu chętnych do ślizgania i pomimo, że kolejki szły dosyć szybko, to ja cieszyłam się, że będąc z dwójką dzieci miałam ten komfort, by na spokojnie, bez pośpiechu przygotować je do jazdy.
Jeśli myślicie, że przybywając tam pojeździcie na tej największej tafli w Hali Olivia, to jesteście w błędzie. Ta największa jest przeznaczona tylko dla szkółek. Do jazdy dla miłośników-amatorów dostępna jest mniejsza, ale na tyle duża, by pomieścić dużą ilość chętnych. Ta „duża ilość” rzeczywiście była duża. Może to ta godzina 13.30, a może tam zawsze jest tyle osób. Nie wiem. Jeździło się bardzo przyjemnie, ale w tym tłumie trzeba było uważać, by z nikim się nie zderzyć. Na części lodowiska wydzielone jest miejsce do jazdy dla zupełnie początkujących małych dzieci. Tam też momentami było dosyć ciasno. Mimo to, jak wspomniałam wyżej, jeździło się bardzo przyjemnie.
Gdy zapytałam moje dziewczyny, które lodowisko bardziej im się podobało: to czy może sopockie pod gołym niebem zgodnie odpowiedziały, że to w Hali Olivia. Najbardziej podobało im się dobre przygotowanie lodu, co sprawiło, że komfort jazdy był dużo większy niż wtedy, gdy jeździłyśmy w Sopocie. Dodatkową zaletą była większa tafla lodu, dzięki czemu mogły się bardziej rozpędzić. Ja osobiście wolę ruch na świeżym powietrzu i tęskno mi było za lodowiskiem w Sopocie, ale gdy na dworze już prawie wiosna, to jest to dobra alternatywa.
W Hali Oliwia jest pełne potrzebne zaplecze:
W środku jest dosyć chłodno, ale jeżdżąc robi się oczywiście ciepło. Co warto zabrać:
Z takim pakietem jazda z pewnością będzie przyjemna. Wszelkie informacje o cenach i godzinach jazd znajdziecie TU.
Lodowisko z dobrze przygotowaną taflą jest też dobrze oświetlone, a jazdę umila muzyka rozbrzmiewająca z głośników. Na tafli widziałam też dzieci już w wieku około 4 lat. Takie maluszki z łyżwami na nogach robią ogromne wrażenie. Sami spróbujcie. To świetny pomysł na miły, sportowy weekend. Zdecydowanie polecamy!