
Czwarte piętro, brak ciepłej wody w kranie i barwne opowieści mojej zwariowanej przyjaciółki o lśniących, rudych włosach, od których zwykle nie mogę oderwać wzorku, zmobilizowały mnie do tego, by na szybko zorganizować dla mojej rodzinki weekendowy wypad w okolice Łeby, a dokładniej do Nowęcina. Celem naszej wyprawy były wydmy w Słowińskim Parku Narodowym i park dinozaurów w Łebie. W internecie w ciągu kilkunastu minut znalazłam świetny pensjonat, w którym akurat był wolny pokój dla mojej Frajdowej ekipy. Pensjonat bez wyżywienia, ale z aneksem kuchennym i OGROMNYM ogrodem. Do tego zapowiadali piękną pogodę. W piątek po południu zapakowałam więc:
kilka lżejszych i na wszelki wypadek parę cieplejszych ubrań, bluzykosmetykilekarstwa na alergię i gorączkę, plastry, wodę utlenionąmleko i butelkę dla najmłodszejtrochę jedzenia z lodówki + chleb, bułkisuchy prowiant na drogę (bez przekąsek „czekoladowo-paćkających”)wodę mineralnąna wszelki wypadek gadżety na plażę typu: koc, ręczniki kąpielowe, zabawkistroje kąpieloweaparat wózekkapelusze/czapki/chusty!
i wyruszyliśmy w drogę.
Weekend udał się bardziej niż myślałam, pomimo alergii męża. Dzielny był jednak i za...