VOUCHER SPACERUJ Z FRAJDĄ
Home Menu

#selfie z #marynarzem

#selfie z #marynarzem

 

 

Żyjemy w kulturze obrazkowej. Fotografia. Zewsząd nas otacza. Komentuje rzeczywistość, inspiruje, dokumentuje, jest sztuką. Nie wyobrażamy dziś sobie bez niej świata. Sami utrwalamy niemal każdą chwilę naszego życia. Poranki i wieczory, śniadania i kolacje, pracę, przyjemności, dzieci, ukochane zwierzaki, hobby i wiele innych. A moda na zdjęcia w studiach fotograficznych to przemija, to znów wraca jak bumerang.  Utrwalamy, uwieczniamy. Uwieczniamy, utrwalamy. Chcemy być nieśmiertelni? Być może. Z pewnością chcemy mieć piękne wspomnienia i pamiątki. Być  ważną częścią tego świata. I tak już od wielu długich lat. Sporo się jednak zmienia. Zmienia się technologia. Jest jednak coś stałego. Oko fotografa i…pasja. Zapraszam na opowieść o niezwykłym zakładzie fotograficznym Foto Miruś 1948

 

Gdynia to miasto z morza i marzeń. Z morza? Bo wioska rolniczo-rybacka podczas budowy portu szybko zamieniła się w ponad 120 tysięczne miasto. Z marzeń? Bo miejsce to skupiło wiele osób, które marzyły o lepszym życiu. Z całej Polski przybywali tu ludzie w poszukiwaniu pracy nie tylko przy budowie portu. Inni widzieli tu szansę na realizowanie się w swoim wymarzonym zawodzie. I tak powstawały zakłady zegarmistrzowskie, szewskie, krawieckie, apteki, domy mody, kawiarnie i  inne. Wielu ludzi odniosło sukces, osiągnęło w życiu wymarzony cel, choć droga ta nie była prosta. Raczej kręta i okupiona ciężką pracą. Czy było warto? Z pewnością tak. Działalność tych osób na zawsze wpisała się w gdyński krajobraz i wspomnienia gdynian. Do nich należy pan Roman Męcik, który wraz z żoną Jadwigą w 1948 przeniósł z miejscowości Jawor koło Wrocławia  prosto na ulicę Starowiejską 43 zakład fotograficzny o nazwie Foto Miruś. Bardzo szybko zakład zyskał miano najpopularniejszego w mieście. Świadczyły o tym kolejki sięgające często aż pod dworzec kolejowy. 

 

Roman Męcik nie był pierwszym, który zajął się fotografią w rodzinie. Tradycja tego zawodu sięga aż 1899 roku, kiedy to ojciec Romana, Andrzej Męcik otworzył zakład w Zawierciu. Każdy z nich włożył wiele serca w wykonywaną pracę. Zresztą to była nie tylko praca, ale przede wszystkim prawdziwa pasja. I pełen profesjonalizm. Znani byli z dokładności, precyzji, znakomitej jakości. Pan Andrzej Męcik posiadał przeszklone atelier, w którym wykonywał przepiękne zdjęcia portretowe. Jego syn Roman przejął fach po ojcu, ale dodatkowo, od kiedy tylko po raz pierwszy zobaczył Gdynię, miał wielkie marzenie, by właśnie z tym miastem związać całą swoją przyszłość. Postanowił sobie także, że gdy tylko na świecie pojawi się jego syn, zakład fotograficzny zostanie nazwany jego imieniem. I tak powstał zakład Foto Miruś, od imienia Mirosław. Wszystko się udało. Po latach fotograf powtarzał: Gdynię trzeba kochać. Ona oddawała mu tę miłość.   

 

Gdynianie pokochali zakład fotograficzny przy ulicy Starowiejskiej. Przychodzili się tam fotografować marynarze, urzędnicy, wojskowi i zwykli mieszkańcy. Wykonywali zdjęcia do dokumentów, rodzinne portrety. Zawsze traktowali to z wielkim namaszczeniem, fotografie były dopozowane, dopieszczone. Przecież drugie ujęcie miało się już nie powtórzyć. Powojenne czasy nie były łatwe. Pracowało się cieżko i bardzo dużo. Niejednokrotnie pan Roman zaczynał dzień o 4.00 nad ranem, a kończył po 22.00. Związane to było także z ówczesną technologią. Zdjęcia wywoływało się ręcznie, a to wymagało czasu. Najważniejsze jednak, że było dużo klientów. Także tych, którzy nie tylko się fotografowali, ale i zaprzyjaźniali z rodziną Męcików. W zakładzie na Starowiejskiej mieściło się też ich mieszkanie. Żona Jadwiga, syn i dwie córki w całości tworzyli atmosferę tego miejsca. I razem pracowali. Dla dzieci była to codzienność. 

 

Poniżej na zdjęciu domki przy ulicy Starowiejskiej 41- 45. Zdjęcie pochodzi z Rocznika Gdyńskiego 8.
Zakład Foto Miruś przy Starowiejskiej 43

 

Dla państwa Męcików praca była tak samo ważna jak i więzy rodzinne oraz tradycja. Spodziewano się, że to właśnie syn przejmie zakład. Tak się jednak nie stało. Nic nie wskazywało na to, że tę piękną tradycję podtrzyma córka Elżbieta. Wzrastała wśród negatywów, błysków lamp, zapachu odczynników, ale marzyła o zupełnie innym zawodzie. Chciała zostać pielęgniarką. Wszystko zmieniło się po śmierci taty w 1974 roku. Fachu zaczęła uczyć się od mamy. Potem wspólnie prowadziły zakład. I całkiem dobrze im to wychodziło. Szły z duchem czasu. Rozpoczęły kursy i szkolenia dla uczniów w zawodzie fotografa, z czego część z tych przeszkolonych osób do dziś prowadzi z powodzeniam własne działalności. Zakupiły aparat Polaroid, co okazało się być wielkim sukcesem, bo pozwoliło im robić dziesiątki zdjęć do wiz, na które było wówczas ogromne zapotrzebowanie.

 

Dziś to właśnie pani Elżbieta wspomina fotografujących się w zakładzie marynarzy, którym wdrapywała się do zdjęć na kolana. Może to te powojenne #selfie z #marynarzem spowodowały, że kontynuuje rodzinną tradycję? Może będąc tak wiele razy przed obiektywem postanowiła spróbować swoich sił po drugiej stronie aparatu? Pomimo trudności jakie napotkały zakład w latach 90. postanowiła walczyć o to, co rodzina wypracowała przez lata. W końcu trzy pokolenia prawdziwych rzemieślników to ogromny dorobek. A trzy pokolenia fotografujących się w zakładzie gdynian to już spory kawałek pięknej historii. Kamienica przy ulicy Starowiejskiej 43 została rozebrana (dziś w tym miejscu mieści się biurowiec Atrium). Zakończył się pewien etap. Opowieść o zakładzie Foto Miruś się zatrzymała. Jakby ktoś wyrwał kartki z albumu. Na szczęście tylko na chwilę. Pani Elżbieta ma, jak widać, fotografię we krwi i potrzebuje tego do życia jak powietrza. Historia nadal trwa. Tym razem przy ulicy Amona 40Ł (Gdynia Chwarzno). Oto fanpage na FB KLIK KLIK. Czas mija, metody pracy się zmieniają. Właścicielka zakładu, pomimo że z błyskiem w oku wspomina dawną technikę retuszu, w której specjalizowała się cała jej rodzina, cieszy się, że dziś może korzystać z nowoczesnej technologi dającej tak wielkie pole do popisu i stwarzającej tak wiele wspaniałych możliwości. Wciąż powtarza, że jej dziadek pracował bez prądu, tata przesiadywał godzinami przy czerwonym świetle w ciemni, a ona przesiaduje przy komputerze. Efekty są zresztą oszałamiające. Bo jest i oko fotografa i prawdziwa pasja. 

 

Pani Elżbieta jako kilkuletnia dziewczynka na zdjęciu z marynarzemPani Elżbieta i jej siostra jako kilkuletnie dziewczynki na zdjęciu z marynarzami

Technika retuszu, którą zajmowała się rodzina Męcików była bardzo trudną sztuką. Wymagała dużo precyzji, wprawy i cierpliwości. Na dodatek w ten sposób można było usunąć tylko drobne niedoskonałości. Retusz wykonywano na specjalnym pulpicie przenaczonym do obróbki fotografii. Negatyw był podświetlany lampką, a samego retuszu dokonywano mocno naostrzonym ołówkiem. 

Dawna technika retuszowania zdjęć

Dawna technika retuszowania zdjęć

Dawna technika retuszowania zdjęć

Dawna technika retuszowania zdjęć

Dawna technika retuszowania zdjęć

Retusz dużych zdjęć wykonywano bezpośrednio na papierze. Na zdjęciu poniżej pan Roman Męcik przy pracy z synem Mirosławem. 

Pan Roman Męcik przy pracy

Bardzo dziękuję Pani Elżbiecie Deja ze studia Fotograficznego Foto Miruś za udostępnienie zdjęć. 

Komentarze:
Dodaj swój komentarz
Nick / Imię
Treść komentarza
Stolica Polski
Nie dodano żadnego komentarza